Take me back to Burwash Manor, please… . Kochani, moja dzisiejsza wyprawa na angielskie pola w poszukiwaniu organicznych liści na sok zakończyła się odkryciem cudownego miejsca na ziemi… Przepadłam… Zaledwie kilka kilometrów od Cambridge znajduje się jakby poza czasem i przestrzenią Burwash Manor…Prawdę mówiąc spodziewałam się małego wiejskiego sklepiku gdzieś na końcu hektarowych pól, a dotarłam w magiczne miejsce… Tam czas płynie inaczej… Czuć ducha przeszłości, dreszcz na…
By to poczuć, trzeba przeciąć rozległy park o zapachu studenckiej beztroski, potem prześlizgnąć się wąską dróżką, gdzie po obu stronach wijące się ku niebu fikuśne konary prowadzą wprost do niezliczonej ilości różnokolorowych rowerów… Następnie przemknąć obok majestatycznych, piaskowych budynków, bogato zdobionych kamienic tętniących starym, bajkowy klimatem, minąć urocze, stylowe kino o zapachu czerwonego aksamitu i starego, przedwojennego romansu, zerknąć w stronę kilku cichych kawiarenek, kuszących słodyczą i ciepłą…
POPRZEDNI FRAGMENT Z równie wyostrzonym zmysłem artystycznym i temperamentem po matce, Gulia interesowała się sztuką, historią, muzyką i podróżami, co przełożyło się w późniejszym czasie na kierunek jej życiowej drogi – po skończeniu szkoły średniej dostała się na studia archeologiczne na Uniwersytecie w Bolonii, i tam poznała mojego dziadka, również studenta archeologii, Floriana, który pochodził z Polski i w którym zakochała się od pierwszej chwili. Na drugim roku…
Krąży po świecie legenda, że Bóg zsyła na ziemię anioły w ludzkiej postaci, by te rozprzestrzeniały dobro… Wierzę w to całym sercem i jestem przekonana, że jednym z takich aniołów jest moja babcia Giulia, która wnosi w życie ludzi miłość i światło. Babcia Giulia, cóż to jest za kobieta… Wszędzie jest jej pełno! Prawdziwa włoska krew. Co niedzielę zaprasza całą rodzinę na biesiadę i przy tradycyjnej włoskiej muzyce,…
Cambridge – boska ostoja (fragment książki)
Październik 13, 2017Poniższy fragment pochodzi z mojej książki pod tytułem “Pod niebem Brytanii”, w której opisuję słodko-gorzkie początki życia na emigracji w Wielkiej Brytanii. Pierwszym miastem jakie zwiedziliśmy w Anglii było Cambridge. Otoczone zielenią, spowite dobrą energią, mimo późnej jesieni przywitało nas cudowną, majową pogodą. Niepowtarzalny klimat, roześmiana młodzież i setki różnokolorowych rowerów – czarny, różowy w kwiatki, słomkowy retro, w stylu prowansalskim z lawendą w koszyku, biały Shabby Chic,…